12. Własne wydawnictwa

Problem ten narodził się razem ze zgromadzeniem, ale ujawnił się w całej pełni dopiero teraz, po okresie pierwszej konsolidacji. Czy to wystarczy, by Córki św. Pawła zajmowały się wydawaniem i rozpowszechnianiem tylko książek i czasopism? W jednym z listów okólnych z grudnia 1938 roku Pierwsza Mistrzyni pisała, że nadszedł właśnie moment, aby uściślić to, co dotychczas było tylko celem idealnym. Ponieważ ks. Alberione powołał Córki św. Pawła jako rodzinę zakonną i jako „Dom Magisterium”, trzeba aby stały się nim rzeczywiście, doprowadzając do jego pełnej realizacji. Dom Magisterium oznacza wspólnotę, która „pisze, drukuje i rozpowszechnia”. A zatem, kontynuowała Tekla, „należy skierować wszystkie siły i wysiłki w tym kierunku. Aby scentralizować wszystkie siły redakcji, druku i rozpowszechniania własnych dzieł, Przewielebny Pierwszy Mistrz nakreślił linię, której należy wiernie przestrzegać (...). Jako pierwszy nasuwa się wniosek, aby każda księgarnia zmieniła wystawę, zastępując wystawione książki innych wydawnictw naszymi. Wystawa winna być urządzona gustownie i pomysłowo. Dobrze będzie zarezerwować najlepsze miejsce na wystawie dla Pisma św. i dla Ewangelii, a dopiero po nich wyłożyć inne książki różnego rodzaju”.

Tekla należała do pierwszych, które Założyciel zobowiązał do dzieła samokształcenia poprzez,studium. Lekcje teologii dogmatycznej i moralnej prowadzone w Albie przez kanonika Chiesa były okazją wyjątkową w procesie przygotowania jej i innych pionierek.
Teraz chodziło o to, by pójść jeszcze dalej, kierując na regularne studia wyższe te Córki, które mają ku temu zdolności. Powinny stać się również pisarkami, redaktorkami publikacji, wydawcami książek i całych serii. Następnie nabrało wyraźniejszych kształtów inne cenne zadanie w dziedzinie studiów: przygotować się tak, by odpowiednio ukierunkowywać również księży, zakonników, świeckich, różne grupy i wspólnoty, a więc stać się ekspertami w dziedzinie książek i prasy, radia i kina; organizatorkami różnorakich inicjatyw kulturalnych, uzupełniając brak doświadczenia duchowieństwa, które w tym kierunku niezmiernie rzadko miało odpowiednie przygotowanie.

Ci proboszczowie na przykład (a także biskupi), których zaskoczyło zjawisko kinematografii, chcieliby „coś zrobić,” lecz byli zagubieni w tym skomplikowanym i pełnym zagrożeń święcie, potrzebowali niejako przewodnika i właściwego ukierunkowania. Musi zatem być ktoś, do kogo będą mogli się zwrócić z pełnym zaufaniem. I właśnie w księgarniach - obecnie silnie „spaulinizowanych” - znajdowały się kobiety, które odbyły regularne studia w tym kierunku.

„Studia — napisała siostra Lorenzina Guidetti, Córka św. Pawła - musiały być ukierunkowane na apostolat, a nie dla własnej satysfakcji. (Mistrzyni Tekla) zalecała pokorę, ufność w Panu, wdzięczność dla zgromadzenia: „Podczas, gdy wy uczycie się, wasze współsiostry pracują również za was. Studia są łaską, której nie doświadczają wszystkie... Pamiętajcie, że ta, która studiuje, ma większą odpowiedzialność”.

Czasami spadały na Córki niezasłużenie surowe zarządzenia biskupów. Zdarzało się, że jakiś biskup zabronił siostrom paulistkom roznoszenia książek i czasopism w swojej diecezji. A to dlatego, że skarżyli się proboszczowie... To drobne zdarzenia, które jednak uprzykrzały życie, a pochodziły z nadmiernej gorliwości młodzieńczej, by zrobić więcej niż potrzeba.

W praktyce wyglądało to tak, że niektóre paulistki udawały się ze sprzedażą książek do diecezji powierzonej już innym siostrom. „Oczywiście świat się od tego nie zawali, ale dobrze jest, by każdy dom działał na swoim terytorium - pisała Mistrzyni Tekla we właściwym liście okólnym. Znała dobrze swoje Córki i wiedziała, jak do tego dochodzi: „Zajdziemy tutaj, bo akurat tędy przechodzimy; tam, bo mamy krewnych; gdzie indziej, bo jest przyjaciółka; w ten sposób dom działający na tym obszarze, nie wiedząc o tym znowu posyła siostry (...). Ludzie są zmęczeni i skarżą się proboszczowi, a ten z kolei biskupowi. Czasami, jak to zdarzyło się tego roku w kilku diecezjach, zostaje zakazane rozpowszechnianie jedynie ze względu na nadmierną częstotliwość”.

Tekla interweniowała w tych sprawach, powracała do nich i miało się wrażenie, że zatrzymuje się zbyt długo nad drobiazgami. W rzeczywistości jednak była to rzecz istotna. Widzimy tutaj niepowtarzalną, jej tylko właściwą postawę: zwracanie uwagi na odbiorców Słowa Bożego. Tekla formowała Córki, myśląc o tych, którzy je zobaczą u swoich drzwi lub spotkają w księgarni. Także małe zniecierpliwienia niektórych, wynikające z faktu zbyt częstych wizyt Córek, były dla niej znakiem niedostatecznej miłości lub przynajmniej niedelikatności. W swym nauczaniu powracała często do problemu zwracania się do ludzi, obsługiwania ich, poświęcania im uwagi. Przekazywanie Słowa było największą ze służb: powinno zatem dokonywać się w sposób doskonały. To tak, jak przy rozmnożeniu chleba. Jezus dokonał głośnego cudu przede wszystkim po to, by dać rzeszom słuchających znak; zanim jednak objawił własną wszechmoc, dał wspaniały przykład grzeczności: kazał ludziom usiąść na miękkiej trawie - zanotował jeden z Ewangelistów. I wówczas ci wygłodniali ludzie przekształcili się w gości, żebracy w zaproszonych przez Jezusa, a Apostołowie w usługujących im. W ten sposób widziała sprawy Mistrzyni Tekla we Włoszech i na całym świecie i natychmiast dzieliła się tym z Córkami: „Rozpowszechnianie nie polega na tym, by wziąć torbę i wyruszyć, ale by dotrzeć do dusz”. A dusza - to część nieśmiertelna każdej napotkanej osoby, rodaka czy obcokrajowca, pięknego czy brzydkiego, prostego czy uczonego, nastawionego przyjaźnie lub wrogo. Dotrzeć zatem do dusz i „zrozumieć ich potrzeby”. I nie dziwić się zwyczajom, zachowaniom, postawom dalekim od tych zwykłych i znanych; kazać im „usiąść”, czyli sprawić, aby poczuli się dobrze. Jedynie w ten sposób Córka św. Pawła udowodni, że „szuka dobra dusz i pracuje dla ich zbawienia”.

Jeżeli tego nie ma, wszystko ogranicza się do listy zamówień, do rozliczeń wpływów, uciążliwych porównań pomiędzy tym a tamtym rezultatem handlowym. To właśnie w tym momencie „pojawią się zniechęcenia, rozczarowania, niezadowolenie”. Już w 1928 roku w kilku słowach określiła styl i istotę działania na rzecz dusz: „Pracować w duchu kapłańskim”.

Komentarze