2. Początki "Famiglia Cristiana"

Z czasem Tekla przygotowała się do wydania nowego czasopisma, trochę innego niż dotychczas. Czekała tylko na znak ks. Alberione. Będzie on stale podkreślał, że publikacje św. Pawła nie powinny mieć tematów tabu. Powinny zawierać to wszystko, co dotyczy człowieka. „Nie mówić tylko o religii, ale mówić o wszystkim po chrześcijańsku”. Myślał właśnie o takim czasopiśmie, które byłoby interesujące i atrakcyjne dla czytelników w każdym wieku, dla całej rodziny. Coś, co spełniłoby, jak przewidywał - ale na większą skalę - rolę lokalnej „Gazzetta d’Alba”.

Z pewnością rok 1931 nie sprzyjał tworzeniu nowej prasy katolickiej we Włoszech. Oprócz kryzysu ekonomicznego od wiosny do jesieni trwał „konflikt po Porozumieniu”: rząd faszystowski oskarżał Akcję Katolicką o działalność polityczną, o przyjmowanie w jej szeregi ludzi przeciwnych faszyzmowi, o stwarzanie konkurencji oficjalnym związkom zawodowym. I jeszcze coś: ponieważ niektóre grupy młodzieży z Akcji Katolickiej uprawiały kolarstwo i czasami z okazji wyścigów zamiast trójkolorowej, wciągano tylko papieską flagę, polemika przyjmowała także formę bezpośredniej agresji i rękoczynów.

Wówczas na scenę wkroczył osobiście Pius XI, demaskując z całą gwałtownością „burzę napaści, zajmowanie siedzib, aresztowania i pogwałcenie praw” członków Akcji Katolickiej, „czemu towarzyszy nierzadko krwawa przemoc, gdzie często wielu występuje przeciwko nielicznym i bezbronnym synom i córkom”. Grupy ekstremistów domagały się aresztowania wszystkich biskupów; inni, mniej radykalni, zabraniali urządzania procesji lub je bojkotowali. Także w Albie miały miejsce wystąpienia przeciw Kościołowi. Konflikt zakończył się w ciągu roku porozumieniem, na mocy którego Akcja Katolicka została podporządkowana poszczególnym biskupom.

Tymczasem, gdy wokół huczała burza, w Albie dojrzewał projekt ks. Alberione. Już na Boże Narodzenie 1931 roku wyszedł pierwszy numer nowego czasopisma: „Famiglia Cristiana” (Rodzina Chrześcijańska). Na okładce znalazł się obrazek przedstawiający Boże Narodzenie i podtytuł: Dla kobiet i dziewcząt. Kosztował 20 centymów, osiem lirów w rocznej prenumeracie. Miał zaledwie dwanaście czarno-białych stron (będzie ich szesnaście, poczynając od lutego 1932 roku). Redakcją, drukiem i rozprowadzaniem nowego czasopisma zajmowały się trzy Córki św. Pawła: Mistrzyni Nazarena Morando, Mistrzyni Ignacja Balia i Mistrzyni Filippina Badanelli. Dyrektorem naczelnym była Mistrzyni Róża Capra. Współpracowały z nimi także inne Córki, ale cały ciężar spoczywał na trzech redaktorkach, z których każda opracowywała dwa, trzy tematy pod różnymi pseudonimami. Pierwsza kolorowa okładka została wydrukowana w lipcu 1932 roku. Powoli tygodnik coraz wyraźniej określał swój styl, również co do nagłówka: nazywał się „Famiglia Cristiana - tygodnik religijno-moralny”. Przeznaczony był już nie tylko dla kobiet i dziewcząt, ale również dla mężczyzn i chłopców, z odpowiednimi rubrykami, redagowaniem których zajmował się ksiądz paulista Ludwik Occelli wspomagany przez kilku kleryków. Czasopismo stopniowo zaczęło poruszać tematy związane z potrzebami i problemami rodziny, było zatem odtąd adresowane do wszystkich jej członków.

Ks. Alberione powtarzał często: trzeba zawsze zaczynać od „słomy z Betlejem”. I tak właśnie czyniły Córki św. Pawła z nowym czasopismem, pozwalając sobie jednak na śmiały nakład osiemnastu tysięcy egzemplarzy pierwszego numeru. Było to dużo, jak na tamte czasy, i wiązało się z tym ogromne ryzyko, ale siostry podjęły się tego dzieła z ogromną energią, przykładając szczególną wagę do rozpowszechniania. Udało im się osiągnąć sukces - nakład nie tylko się utrzymał, ale nawet zaczął się zwiększać. W 1937 roku dyrekcję czasopisma przejął ks. Ludwik Zanoni, a współpraca Córek ograniczyła się zasadniczo do rozpowszechniania.

W ten oto sposób w 1931 roku, dzięki Córkom św. Pawła, narodziła się w Albie „Famiglia Cristiana”, która w późniejszym czasie zajęła pierwsze miejsce wśród tygodników katolickich na świecie.

Od 1929 roku Towarzystwo św. Pawła miało nawet swoją fabrykę papieru, na której urządzenie ks. Alberione wydał szaloną jak na ówczesne czasy i warunki kwotę półtora miliona lirów. Ale to jeszcze nie wszystko. Aby drukować czasopisma paulińskie w przyszłości (czyli te, które rozwiną się albo dopiero powstaną), właśnie w tym kryzysowym 1932 roku kupił w Niemczech najnowocześniejszą maszynę drukarską. A wszystko to działo się w czasach, w których przezornym był ten, kto sprzedawał; inteligentnym ten, kto gromadził pieniądze; geniuszem ten, kto inwestował w złoto.

Ujawniła się tu szczególna analogia, której Alberione z pewnością nigdy nie dostrzegł. W tym samym 1932 roku został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych demokrata Franklin Delano Roosevelt: człowiek który wywołał oburzenie wśród ekonomistów, bankierów i przemysłowców całego świata, naruszając stare reguły, które dotychczas rządziły bilansami. Ośmielił się wręcz pogwałcić odwieczną tradycję i uniezależnił dolara od złota, ryzykując tym samym wzrost inflacji i zalew rynku banknotami. Rząd brytyjski wyraził „gorzkie ubolewanie”, gazety nazwały go „błaznem”. Jedynie wielki ekonomista brytyjski J.M. Keynes go poparł: „Od długiego czasu żaden polityk nie wymiótł pajęczyn z taką śmiałością, jak zrobił to prezydent Stanów Zjednoczonych”.

Ileż to pajęczyn oplatało jeszcze tyle dobrotliwych głów duchownych i świeckich, którzy nazywali wówczas ks. Alberione szaleńcem, a nawet gorzej. Mówiło się o nim na wielu plebaniach, twierdzono, że popełnia piramidalne głupstwa.

Wielebny Teolog nigdy nie spotkał prezydenta Roosevelta. Prawdopodobnie nie czytał również książek prof. Keynesa, które tradycyjna finansjera uważała za mrożące krew w żyłach. Stąd też, naruszając dzień po dniu stare reguły i tradycyjną roztropność, czynił to nie ze względu na teorie tego czy tamtego ekonomisty. Miał zaufanie jedynie do „Pobożności, Nauki, Apostolatu i Ubóstwa”.

„Są to — jak mówił — koła, na których porusza się wóz pauliński”. I przebłyski jego geniuszu przedsiębiorczości również tam miały swe źródło, były owocem ponad czterech godzin codziennej modlitwy, rozmyślań nad rzeczami ostatecznymi, studium Ćwiczeń duchowych św. Ignacego.

Komentarze