2. Wola Papieża
Żyli jak intruzi, jak ktoś poza prawem. Po pierwsze dlatego, że Towarzystwo św. Pawła nie było jeszcze zatwierdzone oficjalnie nawet przez biskupa Alby. Według kanonów prawa po prostu nie istniało. Po drugie, księża i zakonnicy z zewnątrz, by móc zamieszkać w diecezji rzymskiej, nawet czasowo, musieli mieć pozwolenie Kardynała Wikariusza. A oni go, rzecz jasna, nie mieli, bowiem z punktu widzenia prawa kanonicznego nie było go komu wydać, gdyż jako zgromadzenie przecież nie istnieli.
Jedynie ks. Giaccardo za zgodą biskupa Alby otrzymał wizę wjazdową do Rzymu, ale wyłącznie dla siebie, a nie dla chłopców i dziewcząt prowadzących życie zakonne, w dodatku z maszynami drukarskimi, wyposażeniem szkolnym i całą resztą. Ks. Giaccardo znalazł sposób - zgodnie z sugestią Założyciela - by osiąść w Rzymie - założył placówkę dla dogodniejszej wysyłki biuletynów parafialnych drukowanych w Albie do różnych ośrodków na południu Włoch.
Jednak Józef Tymoteusz Giaccardo miał zbyt czystą i niewinną twarz, a kardynał Pascucci, Wikariusz Rzymski, z niejednego pieca chleb jadał. Już w marcu wypytał listownie biskupa Alby o co chodzi w tej historii z placówką rzymską, kto stoi za ks. Giaccardo i jakie są jego plany? A także kim są ci chłopcy i dziewczęta, którzy go otaczają? I czy biskup Alby zdaje sobie sprawę, że oni wszyscy łamią kanon czterysta dziewięćdziesiąty piąty i narażają Kardynała Wikariusza na poważne nieprzyjemności?
By nie rozwodzić się zbyt długo na ten temat, należy od razu powiedzieć, że kardynał Pascucci, przekonawszy się osobiście o co w tym wszystkim chodzi, stał się przyjacielem i stronnikiem ks. Giaccardo. A pauliści i paulistki swym entuzjazmem poruszyli także serce bardzo wpływowego ojca Rosa z Towarzystwa Jezusowego, dyrektora przeglądu „Civilta Cattolica”. Ten w końcu, pełen zachwytu, opowiadał o nich papieżowi Piusowi XI.
Była to szansa na uregulowanie statusu Towarzystwa św. Pawła zwyczajnym tokiem, tzn. zatwierdzenia go - po uzyskaniu aprobaty Rzymu - jako instytutu na prawie diecezjalnym przez biskupa Alby. To był pierwszy i podstawowy krok. Potem mogło nastąpić zatwierdzenie Towarzystwa jako instytutu Kościoła.
Ks. Alberione usiłował jednak przeskoczyć jeden z etapów - aprobatę diecezjalną - i otrzymać od razu decretum laudis Kongregacji ds. Zakonów, który byłby pierwszym aktem zatwierdzenia Towarzystwa w Kościele. Według niego powinny się liczyć lata istnienia instytucji, dzieło, którego siłę i znaczenie przedstawił Papieżowi pod koniec 1926 roku: „Gałąź męska liczy czterysta dwadzieścia pięć osób, żeńska - sto czterdzieści dwie, uczennice - dwadzieścia cztery osoby”.
Jednakże skrupulatny prawnik, jakim był Pius XI, mówił: „nie”. Nie można było przeskoczyć zatwierdzenia diecezjalnego. Bezowocna okazała się także próba zatwierdzenia Towarzystwa jako całości złożonej z wielu gałęzi. Odtąd wszystkie zabiegi i korespondencja celem uzyskania koniecznych zatwierdzeń dotyczyć będą jedynie Towarzystwa jako męskiej rodziny zakonnej.
I jeszcze raz wyszły na jaw rzymskie obiekcje i wahania: w końcu dlaczego zgromadzenie ma się poświęcać tylko prasie? Czy nie mogłaby to być zwykła sodalicja, która nie angażowałaby Rzymu, w każdym razie coś mniej dziwnego?
Wówczas jednak w duszy Piusa XI miejsce prawnika zajął apostoł. Ten papież „ponownego podboju”, który już w swojej pierwszej encyklice Ubi arcano Dei z 1922 roku odwołał się z mocą do aktywnego, misyjnego i apostolskiego ducha Kościoła, podkreślił właśnie rolę prasy w apostolacie. W tym duchu ogłosił Rok Święty 1925 roku i ustanowił święto Chrystusa Króla, uczcił Sobór Nicejski i zorganizował światową wystawę misyjną...
I oto w chwili, gdy wciąż jeszcze trwały dyskusje, czy Towarzystwo z Alby powinno być zwykłym związkiem pobożnych duchownych i świeckich, on sam, osobiście, uciął je, akceptując najbardziej śmiałą propozycję. Odczytał on dzieło ks. Alberione jako znak czasu. 13 lutego 1926 kardynał usłyszał z ust papieża jasną decyzję: „Tak, Eminencjo, my chcemy, aby istniało zgromadzenie zakonne dla dobrej prasy”.
A zatem koniec z pobożnymi związkami i innymi wymyślnymi surogatami. Zgodnie z wolą Piusa XI Towarzystwo św. Pawła powinno być prawdziwym i właściwym zgromadzeniem'zakonnym, z publicznymi ślubami, poświęcającym się głoszeniu Ewangelii poprzez prasę. W rezultacie 12 marca 1926 roku biskup Alby podpisał dekret diecezjalny, stanowiący pierwsze zatwierdzenie. A więc przynajmniej od strony prawnej (faktyczny stan rzeczy zmienił się już wcześniej) pauliści osiedleni w Rzymie zakończyli ten etap swej historii, kiedy trwali: sine patre, sine matre, sine genealogia (bez ojca, bez matki, bez rodowodu).
Ale tylko jako zgromadzenie męskie. Dla dziewcząt trzeba było oddzielnej procedury, której ks. Alberione nadał bieg niemal natychmiast, bo już 25 października 1927 roku. Teraz Córki i Uczennice powinny otrzymać (po uprzedniej aprobacie Rzymu) podobny dekret zatwierdzający ich dzieło w diecezji.
Najpierw jednak Założyciel musiał zgodzić się na pewne ustępstwo. Chciał, aby Córki św. Pawła nie wyróżniały się strojem spośród innych kobiet. Musiał jednak przyjąć do wiadomości, że tak po prostu być nie może.
Komentarze
Prześlij komentarz