3. We wszystkim wola Boża

Przytoczymy raz jeszcze ostatni zapisek w notatniku Pierwszej Mistrzyni: „Panie, chcę czynić we wszystkim i zawsze Twoją Wolę, we wszystkim i zawsze Tobie być posłuszną. Aniele, Stróżu mój, dopomóż mi”. Nosił on datę właśnie 22 listopada.

Oto jak wspominała te chwile siostra Nazarena Morando: „Próbowała kilka razy, czy zdoła pisać, ale po wielu bezskutecznych wysiłkach odłożyła pióro i kartkę i spuszczając głowę, ze łzami w oczach uczyniła znak, że już nic nie może robić, ale i w tym przyjmuje wolę Ojca”. 

Mowa nie wracała. To kolejne wyrzeczenie: nie móc się modlić. Siostra Nazarena odczytywała fragmenty z modlitewnika: „Gdy przerywałam, spoglądała na mnie z uśmiechem dziękując mi, a następnie skupiała się w sobie... Czasami, gdy czuła się nieco lepiej, pielęgniarki pozwalały jej odwiedzić na krótko kaplicę. Nieraz ja jej towarzyszyłam. Po krótkiej chwili przyzywałam ją (z obawy, by się nie przemęczała), lecz ona pokazywała mi różaniec, jak gdyby chcąc powiedzieć, że jeszcze go nie skończyła, i spoglądając na mnie błagalnym wzrokiem prosiła, by zostawić ją jeszcze przez chwilę. Po czym wychodziła pogodniejsza i radośniejsza”.

Siostra Nazarena miała wiele powodów, by być przy Mistrzyni Tekli. Od najdawniejszych lat Tekla była dla niej niczym matka. W rzymskim domu Nazarena chorowała na astmę oskrzelową i nocą wstrząsał nią nieustający kaszel, zwłaszcza w zimie. Przeszkadzała wszystkim i to ją dręczyło. Oto, co się stało: „Pierwsza Mistrzyni... przeniosła mnie ze spaniem do swego pokoju. Na moje protesty odpowiadała: nie, nie, nie przeszkadzasz mi. Pokasłuj, ile musisz, spalaj także proszek... Aby złagodzić kaszel, lekarz zalecił spalanie pewnego proszku wydzielającego wiele dymu... Co noc napełniałam pokój dymem i kaszlałam godzinami. A Pierwsza Mistrzyni w swej dobroci mówiła mi: Czyń, co potrzebujesz, bylebyś tylko oddychała lepiej. Znosić takie niedogodności łatami bez oznak zmęczenia, dla mnie graniczy to z heroizmem”.

Siostra Nazarena na wieść o chorobie przybyła do Rzymu z Boliwii. Rozpłakały się obie. Później Tekla wysłuchała jej opowiadań. Ją i Mistrzynię Ignację prosiła o pomoc w modlitwie. Pewnego grudniowego dnia dotarła do jej pokoju mała książeczka, przyjęta przez wszystkie z nadzwyczajną radością. Zawierała ona tekst dekretu na temat środków społecznego przekazu, właśnie zatwierdzonego przez Sobór Watykański II. Jego tytuł pochodzi od pierwszych słów łacińskiego tekstu — Inter mirifica.

To była wielka chwila dla całego świata paulińskiego. Mistrzyni Tekla przyjęła wieść o tym fakcie z pogodnym uśmiechem. A zatem Kościół katolicki zebrany na Soborze w roku 1963 „uważa za swój obowiązek głosić orędzie zbawienia również przy pomocy środków przekazu społecznego”. Stwierdza ponadto, że duszpasterze powinni pouczać wiernych, by „przy pomocy również tych środków zmierzali oni do zbawienia i doskonałości własnej oraz całej rodziny ludzkiej” (Inter mirifica, nr 3).

„Spójrzcie tylko...” - zdawały się mówić oczy osób zebranych w pokoju Mistrzyni Tekli. Gdy ks. Alberione przygotowywał się, by oddać w ręce katolików „te środki”, mógł o tym mówić jedynie z kanonikiem Chiesa, i to półgłosem, aby wieść o tym nie dotarła do uszu dostojników kościelnych.

Ciąg dalszy tekstu był jeszcze bardziej ujmujący. W numerze 15 Inter mirifica czytamy: „Aby zadośćuczynić wyżej wskazanym wymogom, trzeba bezzwłocznie przygotować kapłanów, zakonników i ludzi świeckich, którzy odznaczaliby się odpowiednią wiedzą co do stosowania tych środków dla celów apostolskich”.

Teraz mówią „bezzwłocznie”.

A kiedyś trzeba było interwencji samego papieża (Pius XI: „Chcemy zgromadzenia poświęcającego się prasie!”), aby usunąć uprzedzenia i podejrzenia tych, którzy uważali ks. Alberione za megalomana i szaleńca i domagali się, aby go jak najszybciej powstrzymano.

Teraz ci sami mówią: „bezzwłocznie”.

A Mistrzyni Tekla - być może myślała o niezliczonych kilometrach przemierzanych przez Córki na całym świecie, podczas pokoju, wojen i rewolucji, a może o braku zrozumienia ze strony biskupów; o oskarżeniach, że są niepotrzebne, wręcz szkodliwe, czyniąc to, co trzydzieści lat później uznano za konieczne, pilne, przewidziane do bezzwłocznej realizacji. Jak gdyby do stworzenia apostołów wystarczył dekret.

Wśród Ojców Soboru był również ks. Alberione - jako Przełożony Generalny. Mógłby on wiele opowiedzieć o tym, co widział, słyszał i wycierpiał tylko dlatego, że pięćdziesiąt lat wcześniej zrozumiał, iż pewne rzeczy należy robić „bezzwłocznie”. Ale charyzmatem proroka jest przepowiadać, a nie upominać.

Podtrzymywana, drobnymi kroczkami, Mistrzyni Tekla szła od czasu do czasu do szpitalnej kaplicy, gdzie odmawiała krótkie modlitwy. Można było usłyszeć jej ulubione wezwanie: „Dzięki Bogu!”

Oto fragment dziennika: „W końcu stycznia zostaje przeniesiona do małego apartamentu w nowym domu Aniołów Stróżów. Zdawało nam się, że widzimy ją jeszcze, jak zszedłszy z wózka, obchodziła wszystkie pokoiki... Odtąd kilka godzin spędzała'w gabinecie, siedząc w fotelu lub przy biurku. Jakąż radość odczuwaliśmy przy pracy...”.

Jednakże powoli traciła resztki sił. 5 lutego nie była już w stanie podnieść się z łóżka, więc lekarze powiadomili Mistrzynię Ignację, że byłoby nieroztropnie opuszczać szpital. Wchodziła do pokoju chorej ze zwykłymi odwiedzinami. Gdy wychodziła, ktoś wezwał ją z powrotem: Mistrzyni Tekla błogosławiła jej i ściskała. W ten sposób z wrodzoną sobie skromnością przekazała wiernej wikarii Zgromadzenie Córek św. Pawła.

Po chwili, znakami, dała do zrozumienia, że czuje się źle. Wezwano lekarzy, by ulżyli jej w cierpieniu. „Czuję się lepiej”. Z oczyma utkwionymi w obecnych Tekla odpowiedziała: „Nie... nie...”.

Przybyli do kliniki powiadomieni wcześniej bracia, ks. Albe- rione, ks. Dragone, wszyscy lekarze. Około południa nastąpił nowy atak, potem dwa następne i następne. Zaczęła się agonia. Ks. Alberione poprosił jedną z Córek, by odczytała fragment Ewangelii o Męce Pana Jezusa. W pokoju słychać było jedynie pojedyńcze słowa z Ewangelii: Ogrójec, pretorium, Kalwaria...

Teresa Merlo, imię zakonne Tekla, Pierwsza Mistrzyni Córek św. Pawła, zmarła w środę 5 lutego, o godz. 16.00, na dwa tygodnie przed ukończeniem siedemdziesięciu lat.

Komentarze