4. Dla apostolatu wszystko, co najlepsze

"Z przeprowadzonego eksperymentu wynika, że rozpowszechniamy dużo wśród przedstawicieli wolnych zawodów: adwokatów, lekarzy, aptekarzy itd”. Tak pisała Mistrzyni Tekla do Córek. Chodziło tu o różne wydania Biblii. Rozpowszechniały się dobrze, z pewnością lepiej niż przewidywano, zważywszy na czasy.

Musiało jednak upłynąć jeszcze kilkadziesiąt lat, zanim Sobór Watykański II podkreślił jasno: „Wierni Chrystusowi winni mieć szeroki dostęp do Pisma św.”, tzn. do Starego i Nowego Testamentu (Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Del verbum, nr 22 - przyp. red.).

Jakub Alberione zrobił to jako pierwszy, z większym jeszcze rozmachem niż wtedy, gdy wydawał ogromne kwoty na maszyny i domy. Bez poręczenia i bez ochrony już w latach trzydziestych rozprowadził wiele różnorakich wydań Pisma św., rzucając wyzwanie z jednej strony uprzedzeniom, a z drugiej ignorancji. Czynił to z intuicją i odwagą wielkiego wydawcy, który nie czeka, aż nadejdą lepsze czasy, lecz sam przyczynia się do tego, by jak najszybciej nadeszły.

Córki św. Pawła prowadzone przez Teklę służyły z oddaniem tej intuicji. Ona nauczyła je szczegółowych technik rozprowadzania. W liście okólnym z kwietnia 1934 roku pisała, że dobrą metodą rozprowadzania Biblii jest: „Przynieść do ludzi wydanie łacińsko-włoskie, tylko łacińskie i tylko włoskie; pełne i w tomach. Pozwolić wybrać to wydanie, które najbardziej im odpowiada. Kiedy osoba już wybierze Biblię, należy poprosić ją o napisanie oświadczenia mniej więcej takiej treści: «Kupiłem Biblię... podoba mi się... jestem zadowolony... jest dobrze wydana" itd. Następnie idzie się do innej osoby, pokazując oświadczenie poprzedniego klienta itd. Do wszystkich zwracajmy się o napisanie dwóch słów lub przynajmniej prośmy o podpis. Nie wszyscy na to przystaną, ale większość na pewno. Próbujcie tego w imię Pana”.

Po początkowych trudnościach Pismo św. wychodzące z drukarni w Albie miało bardzo atrakcyjną formę. Książki te na ogół podobały się klientom: „przyjemnie bierze się je do ręki - jak to określił przy pierwszym spotkaniu jeden z kupujących. Wiele rzeczy się zmieniło, czasami nawet trudno było dostrzec poszczególne etapy zachodzących zmian, na pierwszy rzut oka nie mających ze sobą nic wspólnego.

O pewnych sprawach zaczęło się mówić w czasie przeszłym już na początku łat trzydziestych. Na przykład o wozach ciągniętych przez zwierzęta (a czasami przez ludzi), za pomocą których książki i gazety dostarczano na stację kolejową. To należało już do przeszłości. Pewnego dnia pojawiła się pierwsza ciężarówka, potem samochód i następny...

A maszyny, a cały sprzęt do drukarni; któż wtedy myślał o zakupach okazyjnych, kto kupował u sprzedawców rzeczy używanych, kto chodził na licytacje bankrutów? To prawda, jeszcze kilka okien czekało na szyby, a sypialnie na ogrzewanie, lecz w drukarni pachniało nowością, postępem. Praca z wykorzystaniem „środków najszybszych i najskuteczniejszych” w tej dziedzinie stała się rzeczywistością.

Komentarze