4. Ewangeliczny uniwersalizm

Zawsze gotowa do pomocy, wszystkim. Taka myśl prowadziła Pierwszą Mistrzynię. Jak to powiedział Jakub Alberione po jej śmierci: „Pierwsza Mistrzyni, bezpośrednio lub pośrednio, nie tylko wieloma modlitwami, ale na różny sposób i w różnych formach współpracowała z różnymi instytutami rodziny paulińskiej. Była osobą wielkiego serca, które ukształtowała na wzór Serca Jezusowego. Rozumiała trudności, cieszyła się rozwojem, zasięgała informacji. W ostatniej chorobie pamiętała i modliła się”.

Słowa Założyciela uzupełnił ks. Renato Perino: „W tych krótkich, lakonicznych wzmiankach ks. Alberione zawierało się więcej treści niż to widać na pierwszy rzut oka. W tym na różny sposób i w różnych formach, w tym wielkim sercu, w tym rozumiała, cieszyła się, zasięgała informacji, pamiętała i modliła się, dał jedynie ogólny zarys, to jedynie szkic do wizerunku, którego ukończenie pozostawił swym uczniom”.

Już w 1945 roku rozpoczęto pierwsze prace nad budową wielkiego kościoła pod wezwaniem Maryi Królowej Apostołów, zgodnie z przyrzeczeniem ks. Alberione. W wyniku robót ziemnych powstała na wzgórzu dwupoziomowa krypta, podtrzymująca posadzkę świątyni wznoszącej się na poziomie obecnej ulicy Antonino Pio, a położonej wyżej względem ulicy Ales- sandro Severo (dawnej Grottaperfetta). W sierpniu 1947 roku został poświęcony kamień węgielny, a trzy lata później imponująca budowla dosięgła kopuły zwieńczonej małą kopułką z krzyżem. W listopadzie 1954 roku na zakończenie Roku Maryjnego, ogłoszonego przez Piusa XII, dokonano ceremonii konsekracji i poświęcenia kościoła, który w pełni ukończono w 1961 roku.

Jeszcze w 1945 roku Mistrzyni Tekla napisała do Córek, zapowiadając początek robót. Wówczas to poprosiła wszystkie o udział w ogromnych wydatkach. Aż do ukończenia dzieła kładła na to ogromny nacisk, proponując różne formy udziału, a chore prosząc o modlitwę: „Świątynia ma być pomnikiem pracowitości i przedsiębiorczości wszystkich”.

*

Rok 1953 był czasem podróży. Od wiosny do jesieni Mistrzyni Tekla odbyła trzy dalekie podróże. Pierwsza - trwająca od 13 kwietnia do 22 maja - była kolejnym powrotem na Daleki Wschód. Wizytacje stały się już normalną formą zarządzania, a nie czymś wyjątkowym, jak w dawnych czasach. To było bardzo ważne, ponieważ mając okazję do kontaktów częstych i osobistych z przełożonymi, pauliści i paulistki czuli się lepiej prowadzeni i rozumiani. Co innego „pisać do Rzymu”, a co innego rozmawiać z kimś, kto specjalnie po to z Rzymu przyjechał.

Podczas pierwszej podróży, w trakcie śródlądowania w Bejrucie, Mistrzyni Tekla pisała do Córek: ,Jesteśmy tu blisko Palestyny: kobiety ubierają się jak Matka Boża”.

Innym śródlądowaniem w drodze na Daleki Wschód był Saj- gon w Wietnamie. W innym liście Mistrzyni Tekli czytamy: „Widzieliśmy grupę żołnierzy wsiadających do samolotu w Sajgonie. Było mi ich żal: może ruszali na wojnę”. W Wietnamie bowiem trwała wojna. Z jednej strony oddziały francuskie generała Salana (terytorium to zostało zajęte w XIX wieku przez Francję i nadano mu nazwę Indochiny), z drugiej partyzanci wietnamscy z ugrupowań niepodległościowych. W tym okresie partyzanci rozwinęli ofensywę w regionie znanym z ostrych walk.

Jak pięknie śpiewały młode Japonki w kaplicy Córek w Tokio. Tekla, jak zawsze, była oczarowana Wschodem, a właściwie ludźmi spotykanymi na Wschodzie. W Japonii była „wspaniała młodzież”, Córki miały „te same co w Rzymie” problemy finansowe, ale można być dumnym z tej tak młodej wspólnoty, z radości chrześcijańskiej, która malowała się na twarzach”. (W tym miejscu Mistrzyni Tekla musiała chyba doświadczyć uczucia zadowolenia z siebie, bo zaraz szybko zreflektowała się, pisząc do Córek: ,Jestem pewna, że modlicie się za mnie, abym nie przeszkadzała działaniu łaski w tych Córkach”. Odbijało się tu echem zdanie ks. Alberione: „My potrafimy tylko popsuć”).

Otworzono księgarnie w Osace i w Fukuoka. Wszystko to działo się w atmosferze uprzejmości tego narodu: „Córki i postulantki są dobrze przyjmowane przez wszystkich”.

Na Filipinach dość szybko przybywało powołań, podnosił się poziom podejmowanych inicjatyw, takich jak Dni Boskiego Mistrza czy Dni Ewangelii, które cieszyły się dużym powodzeniem.

Podczas pobytu w Indiach ks. Alberione się rozchorował: gdy przybył do Allahabadu, pojawiła się wysypka na skórze. Wrócili pociągiem do Bombaju, gdzie Mistrzyni Tekla umieściła go w domu Córek św. Pawła. Pozostał tam aż do powrotu do Włoch, czyli do 25 maja 1953 roku.

Niecałe dwa miesiące później, 13 lipca, wyjechali razem w następną długą, bo trwającą aż do 3 września, podróż do Kanady, Stanów Zjednoczonych, Kolumbii, Chile, Argentyny i Brazylii.

Pauliści, Córki i Uczennice przyjmowali ich ze zwykłą serdecznością. Ale były także problemy, które czekały na rozwiązanie. Zazwyczaj wystarczało jedno słowo Pierwszego Mistrza. Na Mistrzynię Teklę czekały oczywiście inne problemy. W wielu przypadkach miała ona inną trasę i inny rozkład zajęć niż ks. Alberione. Było to konieczne, jeśli chciała odwiedzić wszystkie domy i księgarnie Córek.

Upłynęło już dwadzieścia jeden lat od chwili, gdy do Stanów Zjednoczonych przybyły dwie pierwsze Córki z dziewięćdziesięcioma lirami w kieszeni. Po prezydenturze Roosevelta nastała era prezydenta Eisenhowera, w której niebagatelne znaczenie miały czasy wojny. Dzieło pionierek — wzmocnione — rozwinęło się także w kilku innych ośrodkach wydawniczych, formacyjnych i apostolskich. Paulistki przybyły do Bostonu w Massachusetts, do Derby w Connecticut (stąd przeniosły się do Buffalo), do Aleksandrii w Luizjanie.

W samym Nowym Jorku poszukiwały tymczasem większego lokalu z przeznaczeniem na działalność, którą rozpoczęły w Staten Island. Minęło już dwadzieścia lat od chwili, gdy musiały działać w ukryciu, umniejszać się, szukać możliwości rozwoju. W niektórych diecezjach byłoby lepiej, gdyby ich praca nie została zauważona. Teraz biskupi je zapraszali: wciąż było za mało Córek św. Pawła.

Brak pełnego opisu tej podróży. Jednakże z dzienników i podsumowań wyłaniają się dwa elementy. Pierwszym było cierpienie fizyczne Jakuba Alberione - pozostałości choroby nabytej w Indiach i bóle reumatyczne. Drugi to jego reakcja na dolegliwości. W samolocie, nie mogąc znieść długiego siedzenia, chodził tam i z powrotem, modląc się i odmawiając brewiarz. Kiedy mógł trochę posiedzieć, starał się pisać pomimo wstrząsów w samolocie.

Po wylądowaniu obowiązki pochłaniały go całkowicie: od odprawiania Mszy i głoszenia kazań, poprzez wizytacje domów, aż po wizje lokalne terenów, gdzie miały powstać nowe placówki. Podróż ta była Pierwszemu Mistrzowi potrzebna przede wszystkim do wniesienia poprawek w rozmieszczeniu poszczególnych domów (paulistów, Córek, Uczennic), jak też do zaplanowania następnych. Każde zgromadzenie paulińskie powinno mieć własną siedzibę, oddzieloną od pozostałych. Nie chodziło o to, by była ona odseparowana, odizolowana, odległa, lecz funkcjonalna dla celów apostolatu. Powinna stanowić element całości otwartej na możliwą i dopuszczalną współpracę. Życzeniem Założyciela było, by w centralnym miejscu tej „całości” znajdował się kościół, dający okazję do wspólnej modlitwy.

Komentarze