5. Biblia dla wszystkich

Tekla i Córki nie czekały na zatwierdzenie diecezjalne, by naśladować Założyciela w „nowych rzeczach”. Należy tutaj przypomnieć ich udział w przedsięwzięciu, które wówczas nie zakończyło się czymś, co w dzisiejszym języku biznesu określa się mianem sukcesu, lecz które nauczyło czegoś cały ówczesny Kościół. Lepiej jednak przywołać to przedsięwzięcie ks. Alberione słowami jednej z Córek św. Pawła, s. Natalii Spada, współpracownicy i świadka: „Oto inne dzieło ks. Alberione, dziś zapomniane, ponieważ nie powiodło się w pełni, zawsze jednak będzie pomnikiem dla ks. Alberione-proroka: to Biblia w sześciu językach i osiemnastu wydaniach. Aby stało się to możliwe, ks. Alberione musiał najpierw wyjaśnić swoim podopiecznym czym jest Biblia.

Biblia to całość - Stary i Nowy Testament, od Księgi Rodzaju do Apokalipsy. Niesłychane jak na owe czasy! Samo słowo Biblia używane było z dużą ostrożnością i nie zdarzało się, aby wymknęło się ono z ust jakiegoś kaznodziei. Ks. Alberione był jednak innego zdania: “Biblia jest zbiorem siedemdziesięciu dwóch ksiąg, które autorzy spisali pod natchnieniem Bożym. To list, który Bóg napisał do ludzi...”.

A więc należy go ludziom doręczyć. I rozpowszechnić przede wszystkim w katolickim domu, gdzie wierni prawie wcale nie znają Biblii. Gdzie nawet ktoś taki, jak Karol Carretto (brat ze wspólnoty Małych Braci Jezusa Karola de Foucauld - przyp. red.) wyzna: , Jednym z najszczęśliwszych, największych zdarzeń w moim życiu było bez wątpienia odkrycie przeze mnie Biblii w wieku około dwudziestu lat...” Oto cały klimat w kilku słowach: Biblię jako całość odkrywano przez przypadek lub przez upór, znając wcześniej zaledwie kilka jej fragmentów.

Natomiast ks. Alberione chciał, aby katolicy przeczytali ją w całości. Dlatego właśnie zdecydował się drukować Biblię, po uprzednim zapoznaniu z nią chłopców i dziewczęta ze świata paulińskiego. Oto dalszy ciąg opowieści s. Natalii: „Teolog zapoczątkował nie kończącą się serię wykładów o Biblii dla swoich braci i sióstr (prawie wszyscy młodzi)... Było wiele wykładów ze wstępu do Biblii, potem przynajmniej jeden wykład poświęcony każdej świętej księdze. Taki program katechezy niedzielnej trwał długo, co najmniej dwa lata...”

Także Mistrzyni Tekla, jak wszyscy, uczęszczała na wykłady biblijne, robiąc dokładne notatki, księga po księdze. Uderzyły ją w sposób szczególny dzieje Hioba, którym poświęciła bardzo dokładne i szerokie streszczenie. Na zakończenie kursu, po ostatnich notatkach, pilność ustąpiła miejsca wzruszającej radości za to nadzwyczajne ubogacenie. Na tych osobistych stronach emocje były jednak wyrażone w typowy dla niej, powściągliwy sposób. Powtarzały się tam często tylko dwa słowa: Deo gratias!

Córki pracujące nad wydaniem Biblii miały trudne zadanie do spełnienia i czas pracy niezmiernie napięty. Pierwsza Mistrzyni obawiała się, by któraś się nie rozchorowała. Zwierzyła się z tych zmartwień ks. Alberione. W odpowiedzi usłyszała kilka słów, które natychmiast przekazała Córkom: „Zapewnił mnie, że będziecie się czuły dobrze aż do końca”.

I rzeczywiście, udało się! Boże Narodzenie 1931 roku będzie dla nich szczególnym świętem - ukończono ogromną pracę. U żłóbka, obok tradycyjnych postaci, został umieszczony wielki kosz pełen Biblii wydrukowanych w różnych językach, dla czytelników całego świata.

Tymczasem nadszedł moment, by podjąć próbę zorganizowania stałego systemu dystrybucji książek i czasopism. Córki zajmują się i zawsze będą się zajmowały pisaniem, drukowaniem, wydawaniem. Jednak ich charyzmatem, dzięki któremu staną się znane na całym świecie, będzie rozpowszechnianie. W tamtej chwili było wiele różnorakich planów.

Na zebraniu Rady w 1927 roku Mistrzyni Tekla mówiła o zakupie samochodu i wymieniła imiona dwóch Córek, które mogłyby nauczyć się prowadzić. To był naprawdę szalony pomysł i gdyby się o nim dowiedziały pewne kręgi... Z całym spokojem Pierwsza Mistrzyni dopnie jednak swego w odpowiednim czasie, krok po kroku.

Pierwsze doświadczenie stałego systemu rozpowszechniania poprzez określenie skutecznej techniki miało miejsce w domu, czyli w Albie i okolicy. Wykorzystano zbliżające się ważne wydarzenia religijne - beatyfikację księdza Jana Bosko (2 czerwca 1929). Stawiano na sprawy aktualne, drukując popularną biografię przyszłego błogosławionego, która została bardzo dobrze przyjęta. Ks. Bosko - pisarz, wydawca, czołowa postać publikacji katolickich, otworzył tym samym drzwi w diecezji Alba paulistom i paulistkom, którzy proponowali także Biblię, Ewangelię, żywot św. Teresy z Lisieux oraz przyszłej świętej, Gemmy Galgani, a także powieści pisane przez biskupa Hugona Mioni.

Eksperyment rozszerzono na dalsze diecezje Piemontu, na inne regiony, na Rzym, gdzie zakonnice z domu przy ul. Grottaperfetta przemierzały miasto i najbliższe okolice.

Ze wspomnień Marii Natalii Spada dowiadujemy się, jak przebiegała akcja rozpowszechniania „z dostawą do domu”: „Wyruszało się do okolicznych wiosek Alby i Asti, niosąc ze sobą dwie, trzy paczki książek. Chodziło się we dwie, najczęściej siostra z postulantką lub uczennicą. Zabierałyśmy się do określonej miejscowości bądź furmanką zaprzężoną w konia, bądź «balillą» (mały samochód), którą prowadził ks. Manera. Szukałyśmy gościny u sióstr lub proboszcza, czasami w rodzinie. Wielebny Teolog w czasie medytacji wskazywał nam, jak się zachować, polecał trwać w pokorze i w wierze. W wierze, bo nosiłyśmy i proponowałyśmy Ewangelię i żywoty świętych; w pokorze, bo byłyśmy niedoskonałe i grzeszne. Nie powinnyśmy się rozłączać, lecz wzajemnie sobie pomagać: jedna proponowała książkę, druga się modliła. Kiedy nie przyjmowano książki, zostawiałyśmy przynajmniej ulotkę (informacyjną). Ale zawsze w pokorze. Mistrzyni Tekla uczestniczyła wiele razy w tej formie rozpowszechniania, włączała się raz do jednej, raz do drugiej grupy, a następnie dawała nam pouczenia, zawsze bardzo konkretne i praktyczne”.

*

A zatem Tekla osobiście brała w tym udział, zresztą nie mogło być inaczej. Wszystko było nowe dla Córek, ale także i dla niej. W tym okresie próbnym musiała zwracać uwagę na wiele rzeczy: gościnność, język, twarze ludzi spotykanych w domach, sposób prowadzenia rozmów, serdeczność i roztropność, także kwestie ceny. Teraz doszła do tego prawdziwa nowość: dotychczas modliły się i pracowały w domu, z wielkim trudem, ale pod osłoną murów, w spokoju, w rytmie, który powoli opanowały, w otoczeniu wielu osób, mając przełożonych w zasięgu ręki. Czym innym jest jednak chodzić od domu do domu, być wystawionym na najróżniejsze niespodzianki, podejmować drobne decyzje natychmiast, pracować w pojedynkę. Dlatego Tekla towarzyszyła Córkom, stąpała razem z nimi po drogach, którymi Kościół nigdy dotąd nie podążał. Starała się określić ogólne zasady postępowania, coś, czym żaden sobór, synod czy kapituła się nie zajmowały. W taki oto sposób Pierwsza Mistrzyni kształciła siebie i współsiostry.

Obserwując te Córki, które złożyły już śluby, wśród zwykłych poczynań i błędów, uczyła się lepiej kształtować i szkolić młodsze, które dopiero co przybyły. Utwierdzała się w tym, co otrzymała w darze, a udoskonaliła dzięki życiu duchowemu, i co odczuwała obecnie jako wymaganie dla całego zgromadzenia „niosącego Ewangelię” - prostocie. „Musimy zachować prostotę, wykluczając i zwalczając to wszystko, co może sprawić, że staniemy się ceremonialne lub małostkowe. W rozumieniu Tekli jest to „właściwy takt i ten zespół zalet, które tak dobrze harmonizują ze stanem zakonnym, a których, jeżeli nie posiada się w wieku lat dwudziestu, nie nabędzie się nawet w wieku lat trzydziestu”.

*

Właśnie, przybyć na czas! A więc poświęcić się także wytrwale najmłodszym, ponieważ właśnie wtedy kształtuje się ich przyszłe powodzenie lub porażkę.

Także w tej sprawie Tekla nie mogła odwołać się do jakichkolwiek autorytetów lub twórców szkół pedagogicznych, by zrealizować to, czego wymagał od niej Wielebny Teolog. W kształtowaniu więzi międzyosobowych musiała przywołać swoje bogactwo duchowe wraz z kilkoma zasadniczymi cechami, które odziedziczyła po swoich bliskich i wypracowała na ich przykładzie. To cechy, z racji których zwracano się z taką ufnością do Hektora Merlo, jej ojca: prostota życia, autentyczność, które każdy dostrzegał w jego słowach czy gestach. Także Mistrzyni Tekla, uśmiechnięta czy powściągliwa, zawsze była prawdziwa. Niektóre dziewczęta były tym nieco onieśmielone, a ona - kiedy to dostrzegała - gotowa była rozwiać ich obawy z typową dla siebie życzliwością, równie daleką od nadmiernego matkowania, jak i od demagogii.

Widziała, towarzyszyła i doświadczała osobiście wszystkiego. A kiedy ks. Alberione chciał czym prędzej uczynić następny krok, była już przygotowana. Córki św. Pawła powinny stworzyć ośrodki rozpowszechniania, tzn. księgarnie — w różnych miastach Włoch. To była sensacja i można się było spodziewać nowej fali oskarżeń. „Sklep prowadzony przez zakonnice! Siostry trudniące się handlem: do czego to doprowadzi?”

Tekla bez zmrużenia oka zadecydowała: Córki założą księgarnie legalnie, ze wszystkimi pozwoleniami urzędu miejskiego, prefektury, z wszelkimi uprawnieniami, i będą płaciły podatki. Powstaną zatem maleńkie żeńskie wspólnoty paulińskie wokół księgarni, wypełniające wszystkie obowiązki, zajęcia i praktyki Zakonne.

Pierwszy z takich domów powstał w Salerno: wydarzenie to podkreślono w Albie specjalną uroczystością. Ks. Alberione zawsze w ten sposób zaznaczał ważne chwile. W Historii domów, która stanowi jedną z cenniejszych pozycji w archiwum Córek św. Pawła, czytamy: „Trzy dni po obłóczynach zakonnych Córek, 1 listopada 1928 roku, po. Nieszporach przed kolacją, Pierwszy Mistrz wezwał ponownie Córki do kościoła i przed wystawionym Najświętszym Sakramentem wręczył Ewangelię pięciu siostrom, które miały wyjechać. Wygłosił krótkie, piękne kazanie i zakończył uroczystym błogosławieństwem. Tym nabożeństwem zapoczątkował otwieranie domów filialnych”.

Komentarze