6. W Susie niczym w Betlejem

Klelia odeszła, zanim rozpoczęła się jej wielka przygoda, ale jej śmierć nie zahamowała rozwoju planów. Przeciwnie, przyczyniła się do tego, że stały się one jeszcze bardziej śmiałe i naglące. Grupa ks. Alberione pragnęła iść dalej drogą, której zmarła Klelia chciała pozostać wierna. Ks. Alberione otrzymał pewną propozycję od ks. biskupa Józefa Castelli z alpejskiej diecezji Susa w Piemoncie, w prowincji Turyn. Otóż biskup zamierzał wznowić wydawanie diecezjalnego tygodnika „La Valsusa”, który został zawieszony ze względu na brak personelu. Zaproponował Wielebnemu Teologowi, by przysłał w tym celu do Susy swoje dziewczęta (chyba nie wiedział, że tylko jedna z nich znała się na składaniu, żadna zaś nie miała pojęcia o łamaniu). Na postawione bez ogródek przez Założyciela pytanie padła natychmiastowa, spokojna odpowiedź Teresy Merlo: „Proszę odpowiedzieć biskupowi, że się zgadzamy”. Takie było zdanie wszystkich.

Słowa, jakie wypowiedział ks. Alberione do dziewcząt udających się w drogę, nie napawały entuzjazmem: „Idźcie. Zostaniecie w Susie trzy, cztery lata, będziecie pracować w ciszy, a potem Pan coś uczyni dla was”. Mimo to jednak do Susy dotarła piątka szczęśliwych dziewcząt „bogatych” w ubóstwo. Miały tam przeżyć swoją pierwszą górską zimę.

Komentarze