7. Osiem tysięcy listów

Tekla doznała udaru mózgu 16 czerwca, w niedzielę. Była to niedziela rzymska bez Angelus Domini na Placu św. Piotra: Stolica Apostolska była pozbawiona papieża (wybór Pawła VI nastąpił pięć dni później, w piątek 26 czerwca). Mistrzyni Tekla miała dwa obowiązki tego dnia: rankiem - spotkanie z grupą nowicjuszek w centrum paulińskim w Ariccia; wieczorem, po Nieszporach - zebranie Rady Generalnej w Albano, w klinice Królowej Apostołów, gdzie przebywała. 

Zdołała podołać wszystkiemu, choć czyniła to z coraz większym wysiłkiem. Rankiem ból żołądka i oznaki głębokiego zmęczenia. Po południu alarmująca trudność w mówieniu, chwile utraty przytomności. I tak do wieczora. Nie zjadła kolacji, poszła szybko spać. Usiłowała mówić, ale była w stanie jedynie powtarzać: „tak, tak, biedactwo... jeżeli nie można, cierpliwości...”.

Potem pojawiły się wymioty. Przyszedł lekarz i stwierdził udar mózgu. Straciła przytomność, wezwano więc kapelana szpitala, ks. Karola Dragone, aby udzielił jej Sakramentu Namaszczenia. Była godzina 23.00. Ks. Dragone wspominał: ,,W obecności wszystkich przełożonych z Rady Generalnej i Wikarii, siostry Ignacji Balia, udzieliłem namaszczenia chorych i błogosławieństwa apostolskiego z odpustem zupełnym in articulo mortis; odmówiliśmy też modlitwę o dobrą śmierć”.

Wydawało się, że to już kwestia godzin, ale nad ranem oddech stał się spokojniejszy i regularny. Po jakimś czasie Mistrzyni Tekla obudziła się, odzyskując mowę i pytając pielęgniarkę: ,,Co tu robisz?”

Nie była to jeszcze pora śmierci. Odchodzenie od życia i od zgromadzenia było jedną wielką lekcją. Pierwsza Mistrzyni w ciągu ośmiu miesięcy musiała powtórzyć naukę otrzymaną podczas całego życia: pokora, posłuszeństwo, cierpliwość, odwaga. Była Pierwszą Mistrzynią przez czterdzieści jeden lat. Od tego lipcowego dnia 1922 roku, kiedy to ks. Alberione w Albie ogłosił jej nominację pośród garnków w kuchni. „Wzrastała” jako przełożona wspólnoty, która była tak młoda jak ona sama. Każdego dnia uczyła się czegoś nowego. Wreszcie inni przełożeni generalni zaczęli zasięgać jej rad, wzywano ją, by dodawała otuchy księżom, by nauczała.

Każdego dnia zbierała nowe doświadczenia, coś osiągała - i tak było przez czterdzieści jeden lat. Lecz po trzeciej niedzieli czerwca 1963 roku przyszło coś o wiele trudniejszego: każdego dnia musiała się godzić na jakieś wyrzeczenie. Poruszała się z trudnością, nie mogła mówić ani nawet pisać. Miała wrażenie, że nieustannie się cofa. Wielu w takiej sytuacji pogrążało się w rozpaczy, ale nie ona. Dzięki tym doświadczeniom odkryła swą nową rolę. W rzeczywistości zgodziła się na nią w chwili, gdy powiedziała: „tak” Bogu. Potwierdziła to zresztą w ostatnich słowach, które zdołała napisać: „Panie, chcę czynić we wszystkim i zawsze Twoją Wolę”.

*

Nie była to więc opowieść o „schyłku i końcu” Pierwszej Mistrzyni Tekli Merlo. To jedynie streszczenie jej ostatnich dni i ostatniej lekcji, jaką otrzymała od życia. Kapłan towarzyszący jej w ostatnim etapie podróży, ks. Dragone, tak ocenił zadanie wykonane przez Mistrzynię Teklę: „Podczas ośmiu miesięcy choroby była mistrzynią nadziei chrześcijańskiej, tak samo zresztą jak wiary i miłości wobec Boga i bliźniego”.

Teraz musiała powoli porzucić poprzednie zajęcia, przekazać je innym, przerwać... Może to właściwy moment, by podsumować ich ogrom, znaczenie i skalę trudności. Na przykład listy przez nią napisane przekraczają liczbę ośmiu tysięcy. Nieustannie wysyłała relacje, zapotrzebowania, odpowiedzi do głównych urzędów Kościoła, jak to przystało najwyższym przełożonym zakonnym. Prowadziła korespondencję z Episkopatami wszystkich kontynentów: najpierw, by przyjęto Córki św. Pawła, by ich nie wyrzucano, a teraz, że nie może wysłać ich więcej, bo jest ich zbyt mało w stosunku do potrzeb.

Te nalegania biskupów, by przysłać im Córki, były niczym błyskawice zapowiadające wypełnienie proroctwa: „Pierwszy Mistrz zapowiedział, że tak właśnie będzie”.

Niektórzy biskupi pojawiali się u niej osobiście, by prosić o siostry. Opowiadano, że w 1960 roku pojawił się w parlatorium (rozmównica) pewien biskup afrykański (z Wybrzeża Kości Słoniowej), który chciał by przybyły siostry i otworzyły księgarnię katolicką zanim zbuduje katedrę. Mistrzyni Tekla nie była w stanie spełnić tej prośby, na co ten zawołał: „A Afryka, proszę pomyśleć o Afryce!” Mistrzyni Tekla wspominała: „Prawie klękał, biedaczek. Czuł się źle, miał gorączkę, a pomimo to przyszedł, by prosić o siostry. Ileż przykrości sprawia taka sytuacja”.

A jakże wiele obowiązków ciążyło na Przełożonej Generalnej mającej domy w dwudziestu czterech różnych krajach świata. Korespondencja, kontakty, spotkania z pojedynczymi biskupami, z nuncjuszami apostolskimi w różnych stolicach, z władzami państwowymi. Do tego dochodziły problemy finansowe przypisane do każdej inicjatywy: kupować, projektować, budować w najprzeróżniejszych klimatach. Dla jakiegoś menedżera tyle lat pracy oznaczałoby zaszczyty i fortunę. Lecz dla Pierwszej Mistrzyni Córek św. Pawła była to zaledwie część dzieła, i to wcale nie najważniejsza. O wiele więcej znaczył w jej pojęciu osobisty kontakt z każdą siostrą, z każdą przełożoną; dialog słowny czy pisemny, rozmowy, konferencje, listy, okólniki, bileciki; wszystkie narzędzia jej pedagogiki wielkości. „Świętości” - mówiła często.

Nadzwyczajna pracowitość, dodatkowo stymulowana przez współpracowniczki, które umiała sobie dobierać. Ale ta „selekcja personelu kierowniczego” w domu Tekli wynikała raczej z pierwszej cnoty wspomnianej w Magnificat niż ze strategii zarządzania przedsiębiorstwami. Wychodziła od własnej pokory, która nakazywała jej szukać pomocy u innych: „Powiedzcie mi, jak mam zrobić...” „Dziękuję, żeście mi pomogły zrozumieć”. „Przepraszam, że nie przebierałam w środkach, ale brak mi delikatności...”.

W ten sposób przepraszała na przykład Mistrzynię Teresę Raballo, którą poznała jeszcze w Albie w latach 1916-1917 na katechezach kanonika Chiesa. Aniela (imię zakonne Teresa) zajmowała się grupą dziewcząt wezwanych przez ks. Alberione, podczas gdy druga grupa przebywała w Susie wraz z Anielą Boffi i Teresą Merlo. Potem była przełożoną w różnych wspólnotach. W tamtym czasie była gościem w klinice Królowej Apostołów. Klinika ta ku radości Mistrzyni Tekli nieustannie się rozrastała.

W styczniu 1963 roku spotkały się w Albie i Tekla zaproponowała jej, by zapoznała młode Córki św. Pawła z początkami zgromadzenia: „Po kolacji (...) opowiesz o naszych początkach (...) i to wszystko, co pamiętasz o Założycielu”. Sama słuchała tej opowieści jak dziecko.

Obecnie rozpoczął się nowy, krótki okres w klinice, gdy w osiem dni po udarze mózgu stopniowo zaczęła przyjmować pokarm, stawiać pierwsze kroki, spędzać nieco czasu na siedząco. Poza tymi kilkoma godzinami w nocy 16 czerwca była zupełnie przytomna. Gdy zaczęła stopniowo wracać do zdrowia, ułożyła sobie plan dnia, który wypełniały zabiegi, kontrole, odpoczynek i modlitwa. Jej wielkim zwycięstwem było to, że mogła się poruszać — do kaplicy na adorację, na taras, na medytację.

Po kilku następnych dniach mogła odbyć krótkie podróże do domu generalnego w Rzymie czy innych domów w pobliżu, spotykać siostry i aspirantki.

Komentarze